Reklamy

Stardust” będzie miał premierę jeszcze w tym roku. Twórcy filmu nie uzyskali od rodziny legendarnego muzyka praw do wykorzystania jego muzyki.

25 listopada na platformach VOD oraz w amerykańskich kinach zadebiutuje Stardust – film biograficzny o Davidzie Bowie. Fabuła skupia się przede wszystkim na pierwszej trasie autora Hunky Dory po USA, która miała miejsce w 1971 roku. To właśnie tam zaczął się rodzić Ziggy Stardust – wcielenie Bowiego, które przyniosło mu prawdziwą i ponadczasową sławę.

W zmarłego w 2016 roku muzyka wcielił się, pochodzący z RPA, aktor Johnny Flynn. Na ekranie ujrzymy także m.in. Marca Marona, Jenę Malone i Aarona Poole’a. Za reżyserię i scenariusz odpowiada z kolei Gabriel Range. W sieci pojawił się właśnie trailer tego dzieła i… wygląda to strasznie.

Dwuminutowy zwiastun nie tylko wydaje się niezwykle generyczny (co wydaje się wyjątkowo bolesne, gdy mowa o tak ekscentrycznej i nieprzeniknionej postaci jak Bowie), Flynn w żadnym ujęciu nie jest w stanie zreplikować nawet ćwierci unikalnego magnetyzmu Bowiego. Gwoździem do trumny całego przedsięwzięcia wydaje się jednak fakt, że w Stardust… nie usłyszymy żadnych utworów piosenkarza. Rozporządzająca prawami do jego twórczości rodzina nie wydała stosownego pozwolenia twórcom filmu. Ciężko więc pojąć dlaczego ten film w ogóle powstał i co ma na celu. W miejsce największych przebojów z wczesnej fazy twórczości Bowiego, możemy posłuchać absolutnie standardowej orkiestrowej ścieżki dźwiękowej, która brzmi wręcz parodystycznie.

Trailer Stardust zobaczycie tutaj:

WIĘCEJ